... czyli o emigracji w okolice Genewy.

niedziela, 22 marca 2015

Raclette, czyli co jedli (i jedzą) alpejscy górale.

Uwielbiam kuchnię szwajcarską. Proste potrawy oparte na pełnotłustym serze i ziemniakach to od dawna moje dania popisowe. Nie kryję się z tym, że w kuchni nie lubię się przemęczać ;) Są pyszne, rozgrzewające i świetnie nadają się na kolację z przyjaciółmi. Niestety są też kaloryczne i niewiele da się z tym zrobić.

Jedną z najpopularniejszych potraw jest raclette. To zarówno nazwa daniajak i szwajcarskiego sera, z którego jest przygotowane. Racler to po francusku zdrapywać i dokładnie oddaje to istotę potrawy -- roztopiony ser zdrapuje się z gorącego podłoża na chleb lub ziemniaki. 

Historia racletta podobno sięga średniowiecza. Alpejscy górale potrzebowali ciepłych i sycących posiłków ze składników, które można było względnie łatwo przechowywać i transportować. W góry zabierali więc ser i ziemniaki. Kiedy ziemniaki piekły się w ognisku, ser był rozkładany na gorących kamieniach, na których grzał się i topił. 

Raclette współczesny nie różni się bardzo od swojego dawnego odpowiednika, z tą różnicą, że ser roztapia się nie na kamieniach, ale na specjalnych teflonowych patelniach. Nie trzeba też kupować całego bloku, w sklepach dostępne są porcjowane plastry (choć w całości oczywiście też). Jest to bardzo popularna i chętnie jedzona potrawa w Szwajcarii i we Francji (przynajmniej w przygranicznej części), zarówno w domu, jak i w restauracjach. W każdym większym sklepie półki uginają się od sera raclette (do wyboru klasyczny z krowiego mleka, z koziego mleka, wędzony, przyprawiony), są specjalne rodzaje szynki, a nawet ziemniaków.


Do przygotowania klasycznego racletta potrzebny będzie:

ser raclette (ok. 250 gramów na osobę),
ziemniaki ugotowane w mundurkach,
szynka
marynowane ogórki, cebulki i inne warzywa (świetnie sprawdzają się polskie kiszone ogórki),
zielona sałata,
wino (oficjalnie najlepiej pasuje białe wytrawne)

No i sprzęt.




Swój kupiłam w Polsce w sklepie internetowym z AGD, duży wybór jest też na allegro. Pewnie można sobie poradzić bez niego, topiąc ser na zwykłej patelni lub w piekarniku, ale odpada wtedy połowa zabawy, szczególnie, gdy jemy w towarzystwie i każdy ma swoja patelenkę, na której sam komponuje własną porcję.

Gdy mamy składniki, reszta jest dziecinnie prosta. Rozgniatamy ziemniaki, posypujemy pieprzem, kładziemy na nie plaster szynki i roztopiony ser. Pozostałe składniki, jak ogórki czy sałata, są dodatkami. To wszystko. A potem jeszcze jedna porcja. I jeszcze jedna. Aż skończy się ser. Jeśli się jakimś cudem nie skończy (nie zdarzyło mi się to), można go zamrozić i zjeść później.



Takie urządzenie przypominające zwykły elektryczny grill jest bardziej popularne we Francji. Szwajcarzy chętniej używają sprzętu składającego się z żarzącej się płyty, pod którą umieszczają pół lub ćwierć bloku sera i czekają aż się stopi. Jest to na pewno sposób bardziej przypominający tradycyjny, ale wolę wersję z patelniami: jest szybsza i nie trzeba kupować tak dużego kawałka sera.


Ser raclette nie leży niestety w każdym polskim sklepie, ale zawsze jest w Almie i Auchan (więc być może tez w innych francuskich sieciach). Myślę, że można użyć też każdego łatwo topiącego się sera: camemberta, reblochona, gruyère, goudę, a nawet mozarellę. 




W książce z przepisami na raclette i fondue znalazłam dość ekstrawaganckie składniki, jak tuńczyk, bakłażan, pieczarki, a nawet owoce i czekolada do racletta na słodko. Za każdym razem obiecuję sobie, że poeksperymentuję, ale ostatecznie zawsze kończę na wersji klasycznej, chyba boję się zepsuć coś, co jest doskonałe w swojej prostocie ;)


Jest jednak jedna wariacja na temat racletta, którą muszę spróbować. W genewskim Domino's Pizza można zjeść pizzę z raclettem właśnie. Pozostałe składniki to sos pomidorowy, mozarellaboczek i zioła prowansalskie. Fajnie jest w ojczyźnie serów.



2 komentarze:

  1. Uwielbiam raclette! U nas obowiązkowo musi być jeszcze pokrojony boczek (lardons) i na tych patelenkach smażymy ser zawsze z nimi i cebulą, czasem też z innymi wędlinami. Pewnie nie taki był zamysł twórców, ale tak nam smakuje :)
    Z przyjemnością będę do Ciebie zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, wypróbuję :) Ser zawsze roztapiam osobno i nie pomyślałam, że można inaczej. Chyba najbardziej lubię kozi, ale do racletta pasuje jak każdy inny. Myślę, że zamysł twórców był taki, że nic się nie powinno zmarnować, więc można dodać wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.